Nobel dla tej pani
Kiedy jeszcze nie zaczęłam pisać, myślałam, że za każde zapisane w przyszłości zdanie powinnam dostać nagrodę.
Od dawna chciałam pisać literaturę. Ale zamiast pisania, wolałam wyobrażać sobie, że to, co napiszę powinno być na miarę Nobla.
„Nobel dla tej pani, co to jeszcze nic nie napisała!” – tak właśnie myślałam.
To myślenie mnie blokowało. W efekcie nie pisałam w ogóle. Zero. Nic. Ani jednego zdania nie zapisałam, choć słowa wyrywały się z mojej głowy, jak psy husky gotowe do biegu. Bo i po co pisać, jak wiadomo, że Nobla nie będzie?
W tym wszystkim oczywiście nie chodziło o Nobla. Chodziło o to, by być najlepszym. Chodziło o to brzydkie słowo na „P”.
Mój toksyczny romans z perfekcjonizmem trwał latami. Na szczęście pewnego dnia trafiłam na mądrych ludzi. I ci mądrzy ludzie, zadali mi proste pytanie: „A gdyby Nobla nie było, to co?”.
To pytanie z rodzaju tych, co wpada jednym uchem i na szczęście nie wypada drugim. Pytanie, które zostało w głowie i drążyło skałę. Aż w końcu wydrążyło.
Powiedziałam wtedy perfekcjonizmowi: „Stary, kusisz, ale nie chcę się już z tobą spotykać”.
Dałam mu kosza i nie ma we mnie żalu.
Od tamtej pory powtarzam w głowie mantrę:
Piszę, jakby Nobla nie było.
Piszę, jakby nikt, nie miał przeczytać moich słów.
Piszę, bo to lubię.
Jestem wolna.
ambasadorp
2019-11-30 at 20:44Oj to potrafi trzymać, jak nic innego. Znam ból i wyrwanie się z niego uważam za największy sukces! Samych sukcesów i tego Nobla, mimo wszystko! ;)
Paulina Jóźwik
2019-12-01 at 12:21Dzięki, dzięki! :)