Dziewczyny i coming out
Po raz drugi w życiu oglądam serial „Girls” na HBO. Pochłaniam perypetie dziewczyn, które próbują grać w grę zwaną dorosłością i wychodzi im to raczej średnio niż dobrze. Aż tu nagle po paru odcinkach zorientowałam się, że to dla mnie opowieść niemal historyczna.
Pierwszy sezon emitowano w 2012 roku, minęła dekada od momentu, gdy miałam mniej więcej tyle lat, co jego bohaterki (sic!). I właśnie wtedy, mając te dwadzieścia parę lat, bardzo chciałam pisać. Ale w przeciwieństwie do Hanny – jednej z głównych postaci serialu, aspirującej do bycia pisarskim głosem pokolenia – nie ogłaszałam tego światu, ani nawet nie próbowałam czegoś sensownego z tym zrobić.
W 2021 roku większość książek, które przeczytałam, napisały kobiety. Przeczytałam dwie publikacje, których autorami byli mężczyźni, a w dodatku jednego z nich tylko dlatego, że mówi się, że ma coś wspólnego z Eleną Ferrante. W 2012 roku, gdy wyemitowano pierwszy odcinek „Dziewczyn”, ta proporcja była w moim życiu zupełnie odwrócona. Czytałam w zasadzie głównie książki napisane przez mężczyzn. Tym sposobem zbliżamy się do mojego coming outu: otóż dawno temu wierzyłam w to, że nie ma dobrych kobiet pisarek.
Myślałam tak z oczywistego powodu (czytaj: patriarchat) i w moich kręgach (patrz: uniwersytet) ta teza wówczas była dosyć powszechna, powtarzali ją różni ludzie (nie proście mnie o nazwiska) i mało kto protestował. Buntowałam się, gdy spotykałam się z taką opinią, ale nie miałam wtedy zbyt wielu argumentów lub odwagi, by tę tezę obalić. Wiele razy myślałam o tym, co by było, gdyby ktoś się przypadkiem dowiedział, podejrzał moje myśli, wszczepił mi chip do mózgu i przelał całą zawartość świadomości na twardy dysk, a potem ujawnił, że przez krótką chwilę uwierzyłam w coś tak absurdalnego. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że nie robiłam tego, do czego mnie najbardziej ciągnęło – nie tworzyłam. Skoro nie ma zbyt wielu dobrych pisarek, to może lepiej w ogóle się nie brać się za pisanie, by uniknąć rozczarowania i ochronić się przed konsekwencjami tego uczucia.
W ostatnich latach czytam głównie kobiety, nie robię tego specjalnie, książki napisane przez mężczyzn nie parzą mi dłoni, nie wynoszę ich potajemnie z bibliotek, by spalić na stosie. Coś we mnie łaknie kobiecych narracji, nadrabiam lata, gdy na moich listach lektur ich po prostu brakowało i najwięcej o pisaniu rozmawiam z kobietami.
Chcę wierzyć, że z perspektywy tych dziesięciu lat coś się zmieniło, zmienił się rynek książki, ale też zmienia się powoli rzeczywistość w innych artystycznych zawodach. W 2021 roku po raz pierwszy w 70-letniej historii łódzkiej filmówki na pierwszy rok studiów reżyserii dostały się same kobiety i nie dlatego, że są kobietami, ale dlatego, że były najlepsze z wszystkich osób aplikujących. To była dla mnie jedna z ważniejszych dobrych wiadomości zeszłego roku. I to jest droga, która być może – mam taką naiwną nadzieję – doprowadzi do tego, że ani jedna dziewczyna więcej nie pomyśli, że nie ma dobrych kobiet reżyserek, pisarek, artystek, szefowych kuchni etc.
Przez kilka dni szukałam puenty do tego tekstu, nie chcąc zakańczać go apelem, by czytać kobiety, bo to zabrzmiałoby, jakbym nawoływała do czytania po prostu ludzi. I jak to bywa, puentę przyniosło mi życie, bo kilka dni temu pomagałam w składaniu biurka do pracy dla O., która pisze szczere i świetne teksty o wypaleniu zawodowym. Składałyśmy to biurko we trzy, same dziewczyny, a ja byłam jedynie specjalistką ds. podawania śrubek, ale czuję się dobrze ze świadomością, że kolejna z nas zyskała swoje własne miejsce do twórczej pracy.
Jeśli chcesz dostawać moje najnowsze teksty na maila – zapisz się na listę odbiorców newslettera. Zapisy w zakładce newsletter.
Zdjęcie autorstwa Ilias Chebbi | Unsplash
Anna Stranc.
2022-02-05 at 01:24A dla mnie płeć twórcy nie ma znaczenia. Ważna jest treść, czy przemawia, czy coś
porusza, coś po sobie zostawia. Dopiero później patrzę na autora, lecz daleko mi do zachwytu nad kobietami lub mężczyznami. Moim zdaniem jesteśmy czymś więcej niż tylko ciałem i taki zachwyt nad własną płcią i jej mocą jakoś dziwnie brzmi.