Muminki przeczytam na 40. urodziny
W liceum pochłaniałam książkę za książką. Gdybym teraz przejrzała ówczesną listę moich lektur pewnie bym się nieco zawstydziła jej zawartością. Nie zwracałam uwagi na to, z jakim autorem mam do czynienia.
W tym zbiorze literackich osobliwości pewnego dnia pojawił się Bruno Schulz. Kiedy przeczytałam Sklepy Cynamonowe, od razu chciałam poznać wszystko, co ten autor napisał. Szybko okazało się, że objętościowo nie ma tego za wiele. O fascynacji opowiedziałam nauczycielowi języka polskiego. Po wysłuchaniu moich zachwytów powiedział: „Spokojnie Paulina, masz jeszcze całe życie na czytanie”. Wtedy zupełnie tego nie rozumiałam. Jak to całe życie?
Chodzi o ten głód. Mijam nowe rzeczy i mam poczucie, że muszę to wszystko od razu wchłonąć, a potem najlepiej przetrawić w tekst. Teraz albo nigdy.
Chcę, żeby inspiracja przyszła do mnie natychmiast. Tymczasem ta Pani może się pojawi, a jak już będzie to muszę uważać, żeby nie zaprowadziła mnie w kozi róg pustej kartki.
Chcę utrzymać równe tempo pracy. Mam satysfakcję z napisania 2 000 tysięcy znaków codziennie. Przybijam sobie wtedy piątkę i mówię: „Brawo, wykonałaś dobrą robotę”. To znowu ten moment na wstawienie „ale”. Pisanie polega w większości na wykreślaniu. Najpierw wypluwam potok znaków, by potem usunąć wszystkich tchórzy i krętaczy, którzy oddalają treść od sensu.
No dobrze, bo zmalowałam tutaj obraz pisarza umęczonego, a nie o tym miało być. Wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Delektowanie się. Chwycenie inspiracji i pisanie pod jej wpływem jest najlepszym momentem w mojej pracy. Usuwanie niepotrzebnych znaków, żeby pisać jak najprościej, od niedawna należy do moich ulubionych czynności. Jednak obie te rzeczy doskwierają.
Zabawa w chowanego z natchnieniem wymaga cierpliwości.
Zaczęłam pisać ten tekst po przeczytaniu komentarza pod przypadkowym zdjęciem na Instagramie. Komentująca osoba wspomniała o tym, że zamówiła serię książek o Muminkach na 40. urodziny, ponieważ nigdy ich nie czytała. Powiązałam tę myśl z moim poczuciem, że nie nadążam za wszystkim, nie wyrabiam normy w poznawaniu i tworzeniu. To uczucie towarzyszy mi od dawna, być może od dzieciństwa i ma wpływ na to, jak wygląda u mnie proces pisania. Brakuje mi cierpliwości, a tu się okazuje, że można przeczytać Muminki po raz pierwszy w wieku 40. lat!
Szukając wskazówek na temat tego, skąd brać inspiracje do pisania, na pewno nie raz trafiliście na zdanie typu: „Inspiracją może być wszystko”. To porada banalna, ale prawdziwa. Inspiracja schowa się tam, gdzie się tego najmniej spodziewamy. Dowodem jest ten tekst :-) Warto to wiedzieć i czerpać z tych momentów jak najwięcej.
Pozdrawiam,
Paulina
PS Może zainteresuje Cię też mój tekst: Co zrobić, gdy nie ma się weny?
Piękne zdjęcie Tove Jansson w nagłówku: Per Olov Jansson
Vandrer Uggle
2015-10-21 at 06:58Vandrer potwierdza. Inspiracje to szczwane lisy, które ukrywają się w różnych przypadkowych norkach.
Gosia Zimniak
2015-11-05 at 17:37Ależ cudowne to zdjęcie :) Czytając wpis myślałam, że jest to właśnie nadpływająca Pani Inspiracja :)
A samo podejście do czytania Muminków też cudowne, sama doświadczam strasznego przeciążenia umysłu i wyobraźni, kiedy sobie zaczynam myśleć, co muszę zrobić, stworzyć, przeczytać…
Paulina Kamińska
2015-11-06 at 07:28Zdjęcie jedno z moich ulubionych :-) Dziękuję za odwiedziny na blogu i jaka tam ze mnie Pani – można do mnie pisać po imieniu ;-) Pozdrawiam!
Gosia Zimniak
2015-11-06 at 07:43To 'pani’ odnosiło się do inspiracji – „Pani Inspiracja” :)
Paulina Kamińska
2015-11-06 at 08:26Mój błąd, źle to odczytałam – głupek ze mnie ;-). Jak szukałam ilustracji do wpisu i trafiłam na to zdjęcie, dokładnie w takim kontekście o nim pomyślałam.
fotoszepty
2015-11-26 at 12:58ja akurat jestem fanką Muminków. właśnie chyba odkopię cały cykl i utonę w lekturze. szary listopad to dobry czas ;)
Paulina Kamińska
2015-11-26 at 13:46Zdecydowanie popieram :) Polecam też biografię Tove „Mama muminków” jeśli nie czytałaś. Pozdrawiam!
fotoszepty
2015-11-26 at 13:57nie czytałam, ale w ręku już miałam ;)